Pratchettem pałują się niemal wszyscy, postanowiłam się popałować i ja, ale znowu rozczarowanie, a może ja już jestem za stara, bo ani Prachett ani Gwiezdne Wojny mnie nie ruszają. Pratchett śmieszy infantylnie, żadnego wyrafinowanego i subtelnego humoru tam nie ma, perypetii Rincewinda zwyczajnie mi się nie chciało zgłębiać - podobne trochę w tym znudzaniu mnie do Xanth Anthonego Piersa. Lubię fantastykę, ale nie tę śmiszną.